Polska coraz bliżej Węgier
Jakkolwiek nie ma nic złego w przyjaźni i solidarności między Polakami i Węgrami, sytuacja zmienia się, kiedy realcja ta budowana jest między rządami wzajemnie inspirującymi się w dławieniu wolności. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia obecnie i chociaż uderza ono w nas wszystkich, kozłami ofiarnymi stają się migrantki i migranci.
Odkąd Andrzej Duda objął stanowisko prezydenta, podkreśla, jak wielką inspiracją jest dla niego Viktor Orbán. Odnajdują oni porozumienie w tematach takich jak «obrona polskich i węgierskich wartości», czyli nacjonalizm oparty na chrześcijaństwie, oraz migracja z Bliskiego Wschodu, do której mają negatywny stosunek. Jarosław Kaczyński z kolei otwarcie podziwia polityczne umiejętności Orbána. Sejm ustanowił rok 2016 rokiem przyjaźni polsko-węgierskiej, a Orbána uhonorowano tytułem człowieka roku na Forum Ekonomicznym w Krynicy. W prasie pojawiają się nagłówki o tym, że «Polska coraz bliżej Węgier» (komentarz pod takim tytułem opublikowała Rzeczpospolita, a Wiktor Federecki mówi w nim, że «z Węgrami dużo nas łączy, jeśli chodzi o przyjaźń ideową») i faktycznie, zaczynamy zbliżać się do nich w niepokojącym stopniu, od dyktatorskich zapędów rządzących obydwoma krajami, przez nacjonalizujące się społeczeństwo oraz represje wobec środowisk lewicowych i wolnościowych, po stosunek do cudzoziemców.
Polskie elity, podobnie jak węgierskie, wyjątkowo upodobały sobie pewną metodę pozyskiwania elektoratu i zastraszania społeczeństwa. Metodą tą jest dobrze już znane populistom z całego świata wykreowanie postaci Obcego. W efekcie społeczeństwo bez większego sprzeciwu pozwala zakładać sobie na szyję zaciskający się sznur dyktatury, wierząc, że politycy i policja obronią ich przed wyimaginowyanym wrogiem. Obcym może być dosłownie każdy i wszystko, jednak jednym z bardziej eksploatowanych motywów jest obcokrajowiec — obecnie najczęściej ten kojarzony z religią Islamu. Postać nośna, bo zwłaszcza w Polsce, nadal dość fantasmagoryczna. W kraju w którym liczba migrantek i migrantów nadal nie przekracza 4%, ludzie mają ograniczone możliwości skonfrontowania wizji świata przedstawianej przez media i polityków z rzeczywistością — w związku z czym łatwiej są w stanie uwierzyć, że sprawcą ich nieszczęścia nie są kierowane interesem elit decyzje rządzących, a właśnie migranci i migrantki, rzekomo stanowiący stałe zagrożenie.
Polskiej władzy tzw. «kryzys migracyjny» spadł jak manna z nieba — to wszak na jego podstawie wprowadzono w czerwcu ustawę antyterrorystyczną. Mimo iż straszenie bliskowschodnim terroryzmem stało się motorem zmian mających ograniczyć swobody obywatelskie, tuż przed jej wprowadzeniem, nową ustawę próbowano uzasadnić aresztowaniem trójki rodzimych, warszawskich anarchistów. Niedawną ofiarą antyterrorystycznej propagandy stał się także Ameer Alkhawlany, student Uniwersytetu Jagiellońskiego, pochodzący z Iraku Kurd. 3 października został zaaresztowany na wniosek ABW; służby twierdzą, że stanowi on zagrożenie dla Polski. Od tego czasu przebywa w areszcie w ośrodku dla cudzoziemców w Przemyślu i czeka na decyzję Urzędu ds. Cudzoziemców w sprawie przyznania mu międzynarodowej ochrony. Decyzja negatywna oznaczać może deportację.
Kiedy zeszłej jesieni Węgry stawały się prekursorem europejskiej mody na budowanie płotów wzdłuż granic, wywołało to protesty wśród migrantek i migrantów, którzy do tej pory przekraczali ten kraj, aby dostać się na północ Europy. Protest w Röszke, węgierskim miasteczku przy granicy z Serbią, trwał trzy dni i początkowo odbywał się w pokojowej atmosferze — osoby, których liczbę szacuje się na 5000, czekały pod granicą skandując hasła i trzymając banery. Kiedy ostatniego dnia, 16 września, granica została otwarta, protestujące osoby weszły na teren Węgier, nie spodziewając się, że po drugiej stronie czeka policja szturmowa wyposażona w gaz pieprzowy i gumowe kule. Początkowo policja blokowała przejście przy samej granicy, ale w pewnym momencie cofnęła się o kilkadziesiąt metrów, robiąc miejsce dla tłumu i wciągając go w pułapkę. Spowici mgłą gazu pieprzowego, niektórzy z migrantów i migrantek zaczęli w odpowiedzi rzucać kamieniami, a tłum zniszczył ogrodzenie. Ostatecznie w zwyczajnej łapance aresztowano jedenaście przypadkowych osób, w tym trzy osoby niepełnosprawne. Aresztowanym postanowiono wytoczyć pokazowy proces. Jednemu z nich, Ahmedowi H., postawiono zarzuty o terroryzm; wśród przypadkowo aresztowanych musiał znaleźć się choć jeden terrorysta – w ten sposób cała policyjna akcja znajduje uzasadnienie, a społeczeństwo widzi słuszność w chronieniu granic państwa za wszelką cenę.
Co łączy te dwie sprawy? To, że obie są rządową prowokacją, przygotowaną po to, aby legitymizować decyzje i nacjonalistyczne zapędy władzy.
Ameer Alkhawlany aresztowany został na ulicy i od razu przewieziony do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Przemyślu. Nie został poinformowany o podstawach zatrzymania, te informacje nie zostały ujawnione również jego obrońcy. ABW wykręca się odpowiedzią o «stanowieniu zagrożenia dla Polski», ale nie precyzuje na czym by ono miało polegać. Najprawdopodobniej zresztą żadnych danych nie posiada, zaś deportacja ma być karą — okazuje się bowiem, że tuż przed Światowymi Dniami Młodzieży funkcjonariusze ABW w prywatnej rozmowie zaproponowali Ameerowi współpracę. Sugerując, że odpowiedź na ich propozycję może mieć wpływ na przedłużenie zgody na pobyt Ameera, o co wówczas się ubiegał, zażądali od niego, aby infiltrował i donosił na społeczność muzułmanów w Krakowie. Dali mu również do zrozumienia, że odmowa donosicielstwa może zaszkodzić jego braciom, studiującym w Niemczech i w Polsce. Klasyczna propozycja nie do odrzucenia rodem z mafii. Ameer jednak nie dał się zastraszyć, i chociaż początkowo jego wiza została przedłużona, 3 października został zgarnięty z ulicy i po dziesięciominutowej rozprawie osadzono go w areszcie z nakazem deportacji.
Odwołał się od obu decyzji — o areszcie i deportacji. Na pierwszej rozprawie, mającej miejsce 21 października, sędzia Ireneusz Bieniek podtrzymał decyzję o zastosowaniu aresztu — mimo iż tajne dane ABW pozostały tajne również dla niego. Uzasadnił swoją decyzję, mówiąc, że podjął ją «intuicyjnie» i że «można ją uznać za słuszną». Powód? Sędzia obawia się, że Ameer może uciec z kraju. To nie koniec absurdów. Straż graniczna chce, żeby Ameer pokrył koszty zatrzymania i deportacji z własnej kieszeni. Wystawiono mu rachunek: za trwający trzy tygodnie przymusowy pobyt, na który składało się darmowe upokorzenie, dezorientacja i strach, oraz płatne wyżywienie, zmiana pościeli, środki higieny i zakwaterowanie, miałby zapłacić 1621,31 zł oraz ok. 2,5 tys. zł za bilet do Iraku. Oczywiście są to koszty na teraz — im dłużej Ameer będzie przetrzymywany w areszcie, tym więcej będzie go to kosztować. A zgodnie z decyzją sędziego Bieńka, może spędzić w nim kolejne trzy miesiące.
Sprawa Ameera została nagłośniona przez środowiska wolnościowe i media, Uniwersytet Jagielloński wydał oświadczenie stając w obronie swojego doktoranta. Odbyło się do tej pory również pięć demonstracji w Krakowie i Warszawie, liczymy więc, że szef Urzędu ds. Cudzoziemców Rafał Rogala nie podejmie decyzji o deportacji, a ABW nie będzie mogło szczycić się poskromieniem niebezpiecznego złoczyńcy z obcego kraju. Mamy nadzieję, że sytuacja nie potoczy się tak jak w przypadku Ahmeda H., którego proces ciągnie się na Węgrzech od roku, a każda rozprawa przynosi jedynie pogorszenie jego sytuacji.
Pozostałe dziesięć osób, zatrzymanych wraz z Ahmedem w Röszke, początkowo usłyszało zarzuty o nielegalne przekroczenie granicy oraz udział w zamieszkach, za co groziło im od roku do trzech lat więzienia.
Ich rozprawy znajdują się obecnie w apelacji, tylko jedna osoba przebywa w więzieniu. Dwie osoby zostały umieszczone w zamkniętych ośrodkach dla cudzoziemców. Pozostałej siódemce udało się opuścić Węgry. Ahmed jako jedyny został oskarżony o terroryzm. Zeznaje przeciwko niemu dziesięciu policjantów, którzy twierdzą, że z kilkutysięcznego tłumu broniącego się przed gazem pieprzowym i gumowymi kulami, to właśnie Ahmed jest tym, którego rozpoznają. Brakuje innych świadków — aktywistek, dziennikarzy, lekarzy, lub bezpośrednich ofiar policyjnej przemocy tamtego dnia — migrantek i migrantów. Poza zeznaniami policji materiałem dowodowym jest również wideo, na którym widać Ahmeda razem z dziesiątkami innych ludzi. Fragment, w którym układa palce w znak wiktorii, przez sąd uznany został za ukrytą groźbę. Arabskojęzyczny łumacz przyznany Ahmedowi słabo mówi po węgiersku, obrońca na rozprawach nie kryje znudzenia. Przy każdym procesie budynek sądu otacza policja, a chcącym wspierać Ahmeda osobom utrudnia się wejście do środka. Ogranicza się liczbę możliwych świadków procesu, mnożą się zaniedbania, cała sprawa od początku była i pozostaje farsą.
Jest to ewidentnie proces polityczny. Uznanie Ahmeda za winnego terroryzmu przysłuży się węgierskiemu rządowi do budowania widma zewnętrznego zagrożenia. Viktor Orban, już teraz kreujący się na «obrońcę chrześcijaństwa», niewątpliwie wykorzysta to jako uzasadnienie dla wprowadzenia kolejnych praw ograniczających swobody obywatelskie oraz praw jawnie rasistowskich. W niedawnym referendum dotyczącym kwot osiedlania uchodźców, 98 procent głosujących opowiedziało się przeciwko nim — nawet jeśli referendum okazało się nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, to i tak połowa społeczeństwa dowiodła, że populistyczna polityka i rządowe manipulacje Orbana znajdują podatny grunt.
Dzisiaj, 28.10, odbywa się kolejny proces Ahmeda. Poprzednia rozprawa miała miejsce zaledwie kilka dni przed referendum, 23.09. Maksymalny grożący mu wymiar kary sąd zmienił wtedy z 20 lat więzienia na dożywocie.
Są sposoby, żeby wesprzeć Ameera i Ahmeda. W wielu miastach europy regularnie odbywają się demonstracje w solidarności z Ahmedem. Ich pełną listę, jak również aktualizacje w sprawie, można znaleźć na stronie www.freetheroszke11.weebly.com
Do Ameera można pisać na adres ośrodka w którym jest zamknięty:
Ameer Alkhwalany (nr aresztowanego: 34)
Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej
ul. Mickiewicza 34
37-700 Przemyśl
Ameer mówi płynnie po angielku, arabsku i kurdyjsku (sorani).
Zachęcamy do wysyłania maili do Rafała Rogali, kierownika Urzędu ds. Cudzoziemców, kierownictwo@udsc.gov.pl
Zapraszamy również w niedzielę (30.10) na Trzecie Dni Antywięzienne o 15.00 do Cafe Kryzys, gdzie będziemy rozmawiać m.in. o sprawie Ameera i wspólnie zastanawiać się nad możliwymi sposobami wsparcia. Do obu więźniów będzie również można pisać listy.