Odpowiedź kolektywu Syrena na list otwarty Dominiki V. Polańskiej
Odpowiedź kolektywu Syrena na list otwarty Dominiki V. Polańskiej
19 lutego br. w Warszawie odbyło się spotkanie wokół publikacji „Urban Grasroots Movements in Eastern and Central Europe”. W tej publikacji zawarte są badania Dominiki V. Polańskiej, która prowadziła nieetyczne i niekonsensualne badania nt. Naszego kolektywu i innych grup autonomicznych w Polsce. Postanowiłyśmy więc w geście protestu zakłócić przebieg tego spotkania. Relacja tutaj:
Nasza akcja spotkała się z odpowiedzią Dominiki V. Polańskiej w formie listu otwartego, tutaj:
Badaczka zarzuca nam mówienie nieprawdy i… mobbing. Postanowiłyśmy, w ramach „prawdy” , postulowanej przez Polańską, zaszczycić te zarzuty naszą odpowiedzią.
1. Dominika V Polańska twierdzi, że ta publikacja dotyczy nas tylko w części – ot, jedna wypowiedź i raz pada nazwa skłotu, zapewne przez przypadek i bez kontekstu. Ot, zwykła literówka. Nie zmienia to jednak w żaden sposób naszych praw jako podmiotu badanego ani nie zmienia faktu, że Polańska napisała już pięć tekstów ściśle na nasz temat, poniżej znajduje się ich wykaz:
2014 Cognitive dimension in cross-movement alliances: the case of squatting and tenants’ movements in Warsaw w Interface: a journal for and about social movements. Volume 6 (2): 328-356 (November 2014). http://www.interfacejournal.net/wordpress/wp-content/uploads/2014/12/Issue-6_2-Polanska.pdf
z Grzegorzem Piotrowskim 2015 The transformative power of cooperation between social movements: Squatting and tenants’ movements in Poland in City, 19:2-3, 274-296. http://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/13604813.2015.1015267
Wystąpienia konferencyjne:
2014 The rise of urban social movements in Poland: Neoliberal models of post – socialist urban transformation and the case of squatting and tenants’ movement in Poland, wygłoszone na CBEES Annual Conference “Baltic Sea Region and Eastern Europe: A new generation on the move”4-5 December 2014, session 4. https://www.sh.se/p3/ext/res.nsf/vRes/cbees_engelsk_1412582982411_dominika_v_polanska_pdf/$File/dominika_v_polanska.pdf
2014 The development of squatting in Poland: structural conditions and local differences. opublikowane przez Research Committee 21, http://www.rc21.org/en/wp-content/uploads/2014/12/E7-polanska_piotrowski.pdf
2015 Organizing social and spatial boundaries: material practices and social relations in squatting here. Wygłoszony na konferencji, Contested Property Claims at Aarhus University 10 – 11 December 2015, http://conferences.au.dk/fileadmin/conferences/2015/Contested_Property_Claims/CPC_programme.pdf
2. Polańska w swym liście otwartym twierdzi, że badania które przeprowadzała na nasz temat odbyły się za naszą wiedzą i zgodą i jest to w nagraniach, które posiada.
O badaniach V. Polańskiej i jej publikacjach na nasz temat dowiedziałyśmy się przypadkiem w kwietniu 2015 r. przez googla. Byłyśmy bardzo zdziwione ich treścią, gdyż nigdy Polańskiej nawet nie spotkałyśmy. Napisałyśmy więc do niej maila z oficjalnego konta kolektywu prosząc o wyjaśnienia. Polańska odpisała, że swoje badania oparła na nagraniach wywiadów przeprowadzonych przez jej studentkę w 2013 r. Zastanawiałyśmy się nad tym wspólnie i przypomniało nam się, że rzeczywiście dwa lata wcześniej jedna dziewczyna, która znała kilka osób z naszej grupy przyszła do kilku wybranych osób i poprosiła je o pomoc w swojej „pracy domowej”. Kilka osób ją kojarzyło, wiedzieliśmy, że jest na emigracji i znajduje się w ciężkiej sytuacji. Powiedziała, że potrzebuje tych badań na zaliczenie. Część osób zgodziła się z nią porozmawiać, myśląc, że pomagają koleżance w zadaniu na zajęcia. Nikt jednak nie wiedział, że będą one wykorzystane przez Dominikę V. Polanską i powstaną o tym publikacje dotyczące nie ruchu lokatorskiego, ale naszych wewnętrznych spraw. Całość badania przeprowadzono z pominięciem normalnej procedury- np. przyjścia na nasze spotkanie i powiedzenia co planuje się robić z zapytaniem o zgodę. Nikt także nie wyrażał zgody na wykorzystanie tych wywiadów przez Polańską. Polańska w artykule dla Interface Journal pisze, że „Skłoting nie jest łatwo dostępnym obszarem społecznym dla badacza, który nie jest częścią ruchu. Zaczynając od wywiadów z przedstawicielami ruchu lokatorskiego z czasem zyskałam ważne kontakty i „bramkarzy” (ang. gate-keepers) których później użyłam strategicznie, żeby zdobyć dostęp do obszaru badań.” Pojęcie gate-keepera we współczenych naukach społecznych oznacza osobę zaufaną w danej społeczności, która umożliwia nawiązanie kontaktu pomiędzy badaczem a badanymi (np. przyprowadza badacza na spotkanie, zapowiada jego przyjście, przedstawia jako osobę zaufaną). W tym wypadku Polańska była całkowicie nieobecna, jej studentka przeprowadziła całą procedurę badawczą, nawet nie wspominając o tym, że ktoś ich użyje. Co więcej w żadnej z publikacji Polańska nie raczyła nawet wspomnieć o osobie, która wykonała za nią faktyczną pracę.
Nasze obiekcje nie zostały jednak wzięte pod uwagę przez Polańską. V.Polańska przyznaje to i przeprasza w mailu z 2015-04-09:
„I am sorry, but I cannot clear out right now why you didn’t get the information about the use of interviews. I can only appologize for this and suggest a meeting soon with Zosia and me involved”.
Tłum: „Przykro mi, ale nie umiem teraz wyjaśnić dlaczego nie dotarła do was informacja o przeznaczeniu wywiadów. Mogę tylko za to przeprosić oraz zaproponować spotkanie ze mna i z Zosią.”
Do spotkania jednak nigdy nie doszło.
3. Polańska twierdzi, że w żadnej publikacji nie ma naszych danych osobowych czy profili psychologicznych.
W publikacji o „społecznych i przestrzennych granicach, materialnych praktykach i relacjach społecznych w squattingu” Polańska opisuje naszą „psychologię poznawczą”, rzekome zasady dostępu do grupy, jej strukturę, w krzywdzący sposób zafałszowuje nasze relację z sąsiadami z którymi współdzielimy budynek. Zawiera także poniższy „model struktury” opis przechodzenia pomiędzy jej szczeblami, oraz poniższą tabelkę, która wyszczególnia, tak jak powiedziałyśmy na spotkaniu „dane osobowe jak wiek, płeć, wykształcenie, doświadczenia życiowe”, które pozwalają na dość jednoznaczną identyfikację konkretnych osób. Ruch skłoterski w Warszawie nie jest dość duży, ogranicza się do kilkudziesięciu osób działających w obrębie przestrzeni, które „osobowo się przenikają”. Takie dane, które odnoszą się także do doświadczeń życiowych umożliwiają więc identyfikację osób udzielających wywiady.
Ciężko nam też zrozumieć skąd Polańska bierze poczucie, że jest w stanie zanalizować nasze „przestrzenne i społeczne granice” skoro sama ich nigdy nie przekroczyła. W sensie dosłownym, bo Polańska nigdy nawet nie postawiła nogi w przestrzeni naszego skłotu, który opisuje. Grupy autonomiczne, takie jak nasza, żyją pod stałą presją policyjnej infiltracji. Jako jawna opozycja do każdej władzy i czynne aktorki lokalnych walk politycznych i społecznych jesteśmy świadome bycia na celowniku. Mamy doświadczenia stawiania oporu i padania ofiarą policyjnej przemocy i infiltracji. Badania takie jak te, wydają się niezłym materiałem dla policyjnego wywiadowcy czy agencyjnego analityka. Uważamy, że badając społeczności walczące badacz powinien zachować szczególną wrażliwość co do anonimowości- inaczej jego praca w swoich formach i wynikach nieuchronnie zbliża się do pracy agenta. Polańska tej wrażliwości nie zachowała- gdyby spytała nas o kolektywną zgodę, zamiast przez studentkę zaczepiać konkretne osoby, zapewne byłybyśmy bardziej uważne co do nieujawniania informacji.
4. Polańska w swoim liście otwartym pisze, że wysyłała nam artykuły, których nigdy nie skomentowałyśmy, nie odpowiadałyśmy na jej maile ani nie podjęłyśmy dyskusji na temat jej badań.
Jak już wspomniałyśmy wcześniej – o badaniach Polańskiej dowiedziałyśmy się przypadkowo wiosną 2015 r. kiedy znalazłyśmy w internecie tekst dotyczący min. naszej grupy napisany przez Polańską i Grzegorza Piotrowskiego. To MY pierwsze napisałyśmy do Polańskiej maila z prośbą o wyjaśnienia i wystosowałyśmy list otwarty, który zawierał naszą krytykę metodologii tych badań, w tym oburzenie, że żadne z nich nie postawiło nogi w naszym budynku. Nasze obiekcje nie zostały w żaden sposób przez Polańską uwzględnione, choć wówczas rzeczywiście zaczęła przesyłać nam swoje teksty, oparte zresztą na tych samych badaniach. Nie komentowałyśmy ich, bo nie chciałyśmy wchodzić w dyskusję na narzuconym z góry polu abstrakcyjnej, wyabstrahowanej od praktyki, akademickiej dyskusji, która nie jest pomyślana jako dostępna dla nas i nie uwzględnia naszego głosu. W sumie wymieniłyśmy kilka maili, które nie spowodowały żadnej refleksji u Dominiki V. Polańskiej.
5. Polańska twierdzi, że oskarżając ją o przemoc symboliczną sami ją stosujemy względem niej i dopuszczamy się mobbingu.
Definicja mobbingu zakłada istnienie relacji osobistej i nadużycia władzy. W tym wypadku, nie miałyśmy przyjemności się poznać a kontekst uprzywilejowania to Dr. Polańską stawia w pozycji dominacji. W końcu, w przeciwieństwie do Dr. Polańskiej, nikt z naszej grupy nie zarabia na badaniach ani na jej, ani na nasz temat. Polańska nazywa mobbingiem otwarty protest, który przeprowadziłyśmy w miejscu publicznym i do którego mamy prawo. Zdecydowałyśmy się na taką formę bo inne (list otwarty, maile) nie przynosiły żadnych skutków. W tym kontekście występujemy też w nieuprzywilejowanej pozycji obiektu badanego. To nie my napisałyśmy szereg publikacji na temat Polańskiej bez jej wiedzy i zgody, upubliczniając szczegóły jej życia domowego. W naszym filmiku relacjonującym protest próbowałyśmy zwrócić uwagę na nieetyczne prowadzenie badań poprzez ironiczne odwrócenie perspektywy, kiedy to obiekt badany poddaje badaniu badacza. To jest nasza reakcja na przemoc symboliczną i nie tyczy się samej osoby Polańskiej, ale jej pracy naukowej i badań na nasz temat.
6. Dominika Polańska pisze, że w swoim wystąpieniu podczas spotkania „kłamliwie sugerujemy, że jest antropolożką”, kiedy w rzeczywistości jest socjolożką.
Nie twierdziłyśmy nigdy, że V. Polańska jest antropolożką. Antropologia pojawia się w naszym tekście wyłącznie jako niechlubny kontekst historyczny. Oceniamy, że V. Polańska w swoich badaniach czerpie z jej złych, kolonialnych tradycji, nie ściśle co do metody czy aparatu teoretycznego, ale raczej w kwestii relacji wiedzy i władzy, podmiotowości, standardów etycznych. Klasycznym modelem działania antropologii przełomu XIX i XX wieku było opisywanie społeczności, o których wie się mało lub nic i których prawdziwe doświadczenia nie są kluczowe. W takiej procedurze badacz projektował na społeczność swoje własne kalki poznawcze i teoretyczne ramki, pomijając w analizie lokalne uwarunkowania i specyfiki sytuacji. Posługiwano się szerokimi generalizacjami i uogólnieniami. Podmiotowość badanych społeczności nie była wartością, więc często uciekano się do podstępów i badań nie konsensualnych, nie widząc pola do współpracy i nie czując potrzeby partnerstwa. Pomijano także własną uprzywilejowaną pozycję, oraz kontekst symbolicznej i systemowej przemocy jaka spotykała społeczności stawiające opór narzucanej nowoczesności. Badania nie miały oczywiście przydawać się w tych walkach, częściej w ujarzmianiu oporu. Założeniem takich badań jest pewność, że badane osoby nie będą miały kapitału kulturowego i społecznego by sięgnąć do ich wyników. Nie piszę się wszak „dla nich” ani tym bardziej „z nimi” tylko „o nich” a w zasadzie „na ich podstawie/tle”. Z falą dekolonizacji i wkroczeniem głosów podporządkowanych-innych na scenę zachodniej myśli (które później stały się zrębem całej szkoły myślenia postkolonialnego) zachodnia antropologia przeszła krytyczną refleksję częściowo przepracowując swoje doświadczenia panowania i schodząc z pozycji władzy na pozycję bardziej partnerskie. Zrezygnowała z praktyk ojców założycieli, przyjmując minimalne standardy partnerstwa i etyki badań, podjęto też krytyczną refleksję nad własnymi przywilejami. Gdzieniegdzie, badania społeczne stawały się narzędziem walki i zmiany społecznej (np. włoska koncepcja badań robotniczych tzw. conriserca- „współbadanie” w którym praktyka pracy zaciera granicę badacz/badany). Wszędzie jednak przyswojono sobie minimum przyzwoitości co do świadomej zgody.
Polańska przekreśla autokrytyczny dorobek nauk społecznych i staje w jednym, symbolicznym, rzecz jasna, szeregu z kolonialnymi klasykami antropologii kulturowej:
– nieobecność na miejscu badań, służącym za ekran projekcji;
– neoliberalne ramki poznawcze związane ze społeczeństwem obywatelskim i pochwałą „smart power [sprytnego zarządzania]”, (które pałowanym i zagłuszanym w Warszawie osobom mogą wydać się nie adekwatne);
– generalizacja „skłotów” w którym 20 osób z różnych, odrębnych kolektywów trafia do jednego poznawczego wora.
– analiza stosunków w naszej kamienicy na podstawie wyrwanych z kontekstu, pasujących pod tezę zdań, która nijak ma się do specyfiki współdzielonego domu.
– badania „z przyczajki”, o których badani nie mają pełnej wiedzy.
– brak poszanowania procedur kolektywu.
– brak potrzeby skonsultowania pomysłu, obszaru, celu, badań z badanymi.
– badania nieprzydatne w lokalnych walkach, publikowane w trudno dostępnym, przeintelektualizowanym angielskim, nie wysłane nawet na skrzynkę mailową dopóki się nie upominałyśmy.
– brak refleksji nad swoją zachodnia (północną) perspektywą i związanymi z tym nierównościami kapitału kulturowego i symbolicznego.
Podsumowując powyższe:
Czy Polańska pisze artykuły o ruchu skłoterskim?
– tak, co najmniej 5 publikacji ściśle na nasz temat
Czy jej anonimowe dane chronią nas?
– nie, same byśmy nawet w anonimowych zestawach takich danych nie udostępniały.
Czy każda osoba badana „była informowana o celach i metodach badania”?
– nie, nikt nie wiedział że badania będzie analizować i publikować Dominika V. Polanska, badania robiła studentka, co najwyżej zgodę na badania osoby badane dały studentce.
Czy badania zostały przeprowadzone zgodnie z zasadami etyki akademickiej?
– nie. V. Polanskiej nigdy nie było „w terenie” swoich badań i nigdy nie gadała z „obiektami” swojej analizy. Nie znamy się, nigdy się nie widzieliśmy.
Czy celem Polanskiej było faktycznie nawiązanie dyskusji?
– nie. badania zrobiła w 2013 i zdążyła opublikować kilka tekstów, zanim wiosną 2015 SAME do niej napisałyśmy list otwarty gdy znalazłyśmy jej badania na nasz temat przez przypadek w googlu. Od tego czasu, przesyła nam swoje teksty na nasz temat prosząc o komentarze, faktycznie nie odpowiadamy.
Czy jest to mobbing?
– nie, nigdy się nie spotkałyśmy, brałyśmy udział w spotkaniu publicznym, otwartym, tam zorganizowałyśmy protest, do którego mamy prawo.
czy dialog jest możliwy?
– wiadomo….dialog nie może być prowadzony w atmosferze przemocy i nadmiernych emocji….;)
Dominika V. Polańska sugeruje, że nasza krytyka spowodowana jest brakiem zadowolenia z wyników jej badań. Ciężko tu polemizować, gdyż przyjęta metodologia badań warunkuje jej wyniki. Dominika Polańska w oparciu o rozmowy z niereprezentatywną grupą 20 osób opisała bardzo szerokie spektrum tematów, od sposobów budowania sojuszy z ruchem lokatorskim, przez historię skłotingu w Polsce, po psychologiczne aspekty naszych wewnętrznych społecznych i przestrzennych granic. Kto wie co jeszcze uda jej się zanalizować na podstawie jednych i tych samych rozmów ? Nie bez znaczenia jest także fakt, że Polańska nigdy nie pojawiła się w przestrzeni swoich badań, co pozwala jej wysuwać daleko odbiegające od rzeczywistości wnioski, że sojusz ruchu lokatorskiego z ruchem skłoterskim zaistniał przy okazji obrony Przychodni dzięki otwartym władzom Warszawy, które umożliły jego zawarcie. Polańska nie wie – co wcale nie dziwi – że sojusz ten istniał już dużo wcześniej i leży u podstaw tego ruchu, a podczas obrony Przychodni jedynie dał swój wyraz w bezkompromisowej walce bezpośredniej z władzami miasta i wymusił na nich odstąpienie od ewikcji.
Zdajemy sobie sprawę, że badanie grup funkcjonujących na społecznym marginesie kusi odejściem od etycznych standardów, zakładając że obiekty badań i tak nie dowiedzą się o ich wynikach, gdyż zwyczajnie nie będą one dla niego dostępne. Dlatego już od dawna prowadzimy krytykę nieetycznych badań społecznych:
Jesteśmy wkurwione, bo gdybyśmy wiedziały o tych badaniach nigdy byśmy się na nie nie zgodziły. W naszej ocenie tego typu projekty służą legitymizacji „przyjaznych i nowoczesnych” władz miejskich, których miękkie oblicze a’la wice prezydent Jóźwiak zasłania codzienną przemoc ekonomiczną. Ponad to wpisują się w liberalny dyskurs o społeczeństwie obywatelskim (które tak kocha walca z szarmancką władzą) narzucany nad Wisłą już ponad ćwierć wieku w parze z terapią szokową. Dlatego we wstępie do publikowanej książki autorytetami ruchów oddolnych są Vaclav Havel i Adam Michnik. Jeśli kogoś te teksty wzmacniają to koncesjonowaną opozycję z kręgu „dobrych ruchów miejskich”, czyli tych formalnych, średnio-klasowych i oświeconych, które pogodziły i państwem i kapitalizmem.
Badania Polańskiej mogą służyć jako podręcznikowy przykład tego jak nie prowadzić badań. Właściwie przeprowadzone badania nie byłyby źródłem konfliktu, tylko przydawałyby się badanym grupom. Prowadzone przy obopólnej zgodzie mogą być, jak wyżej wspominałyśmy, korzystne dla badanych grup i osób.
Nasza korespondencja z Dominiką V. Polańską (zamalowałyśmy maile Dominiki V. Polańskiej, zostawiając tylko wyżej przytoczone cytaty, z szacunku dla tajemnicy korespondencji i prawa do prywatności):