Naprawić krzywdy wyrządzone lokatorom! Oświadczenie kolektywu Syrena
Reprywatyzacja to zorganizowany proces transferu funduszy z biedniejących warstw społecznych w stronę nielicznych elit. W ostatniej dekadzie całą politykę „zaciskania pasa”: podwyżki czynszów w lokalach komunalnych i cen komunikacji miejskiej, prywatyzacja stołówek szkolnych, SPEC, itp., stosowano aby łatać miliardową dziurę w budżecie przez finansowe „odszkodowania” dla dziedziców dawnych warszawskich majątków. Efekty takiej polityki najmocniej odczuli lokatorzy. Przywrócić realną sprawiedliwość znaczy odwrócić antyspołeczne reformy, zerwać z polityką zaciskania nieswojego pasa oraz zadośćuczynić pokrzywdzonym nie w dawnym ustroju, a w tym, za który dzisiejsze władze ponoszą pełną odpowiedzialność.
W wyniku ostatnich skandali związanych z reprywatyzacją w Warszawie, władze zdecydowały się na kroki, które od lat postulowały organizacje lokatorskie. Wstrzymanie wszystkich „zwrotów”, tj. prywatyzacji nieruchomości w Warszawie, likwidacja Biura Gospodarowania Nieruchomościami, zwolnienie dyscyplinarne zarządu Biura, wprowadzenie niezależnej kontroli ws. już dokonanych „zwrotów” – deklaracje te zbiegają się z częścią postulatów ruchu lokatorskiego, który od ponad dziesięciu lat z determinacją oraz bez wsparcia partii walczy o społeczną politykę mieszkaniową.
Jednocześnie, w mediach i kłótniach partyjnych wciąż brak dyskusji o naprawieniu już dokonanych szkód wobec setek tysięcy lokatorów. Sugeruje to, że dotąd władze liczą na wprowadzenie fasadowych zmian i uniknięcie odpowiedzialności za reprywatyzację. Także opozycja i media wykazują tendencję zawężania tematu „odpowiedzialności politycznej” do niezbędnego minimum, tj. personalnych zwolnień – oraz do partyjnych roszad, zamiast skupić się na konkretnych postulatach naprawienia całej palety krzywd wyrządzonych przez reprywatyzację.
Tymczasem w imię sprawiedliwości naprawczej trzeba uznać, że reprywatyzację ufundowano na wyzysku i krzywdzie setek tysięcy warszawskich lokatorów. Władze, które dziś możliwie minimalnie odcinają się od reprywatyzacji, skrzywdziły w tym procesie nie tylko lokatorów bezpośrednio dotkniętych przejęciem w ręce prywatne. W ostatniej dekadzie całą politykę „zaciskania pasa”: podwyżki czynszów w lokalach komunalnych i cen komunikacji miejskiej, prywatyzacja stołówek szkolnych, SPEC, itp., władze uzasadniały „niezbędnymi oszczędnościami”. Środki uzyskane przez te cięcia socjalne były niezbędne, aby łatać miliardową dziurę w budżecie spowodowaną przez finansowe „odszkodowania” dla dziedziców dawnych warszawskich majątków. W takim ujęciu, reprywatyzacja to zorganizowany proces transferu funduszy z biedniejących warstw społecznych w stronę nielicznych elit. Efekty takiej polityki oczywiście najmocniej odczuli lokatorzy. Poniżej prezentujemy właściwą skalę tego zjawiska oraz postulaty na rzecz naprawienia szkód.
Poza „zwrotami” w naturze, majątek miasta uszczuplił się dramatycznie przez tak zwane odszkodowania finansowe dla beneficjentów reprywatyzacji. W ciągu ostatnich dziesięciu lat z budżetu miasta wypłynął w ten sposób ponad miliard złotych, a roszczenia szacowano nawet na 20 miliardów. Gdy miasto stanęło przed widmem bankructwa, ratusz zaczął szukać oszczędności sięgając do kieszeni biedniejszych warstw społeczeństwa. Taki był cel Wieloletniego Programu Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym m.st. Warszawy na lata 2008-2012, a więc okres rosnących wypłat dla handlarzy roszczeń i zawodowych „pełnomocników spadkobierców”.
Zgodnie z Programem, ratusz zaserwował lokatorom drastyczną podwyżkę czynszów: z dnia na dzień w 2008 roku czynsze wzrosły dwukrotnie. Nakłady na remonty w tym samym okresie Programu spadły o 35 proc. Wywołanym przez siebie kryzysem i słabą kondycją budżetu ratusz motywował politykę zaciskania nieswojego pasa: ten kryzys mieli finansować między innymi lokatorzy. Jednym z tego efektów był niemal 100-procentowy wzrost wpływów z czynszów do budżetu. Innym okazał się katastrofalny wzrost zadłużenia lokatorów. Osoby, które nie były w stanie nadążyć za anty-społeczną reformą, zostały dodatkowo obciążone czynszem karnym (tzw. „odszkodowanie za bezumowne korzystanie z lokalu”). W ten sposób ogólna kwota zadłużenia wzrosła z ok. 150 milionów zł. w 2007 roku do niewyobrażalnej sumy ponad pół miliarda w roku 2016. Kolektyw Syrena i inne organizacje lokatorskie alarmowały o tej katastrofie i politycznych przyczynach zadłużenia od lat, między innymi na spotkaniach z wiceprezydentem Michałem Olszewskim. Wskazywaliśmy, że czynsz karny jest nielegalny i motywowany tylko pragnieniem wyciśnięcia z ludzi ostatniego grosza. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar przychylił się do naszego stanowiska i w piśmie do prezydent z maja 2016 stwierdził:
Analiza zadłużenia byłych lokatorów mieszkań komunalnych w m.st. Warszawa wykazała, że do znacznego wzrostu zadłużenia w sposób istotny przyczyniły się niezgodne z prawem zasady naliczania odszkodowania za bezumowne korzystanie z lokali w latach 2009-2011. [pełna treść listu na stronie www.syrena.tk]
Ratusz w 2015 roku uznał w końcu, że czynsz karny i drastyczne podwyżki nie przełożyły się w pełni na wzrost wpływów do budżetu, którymi można by łatać dziurę z reprywatyzacji. Chcąc wycisnąć z lokatorów ile się da, zaproponował im spłatę 30% sztucznego długu, aby umorzyć resztę. Taka fasadowa reforma okazała się klapą. Wskazując na przyczyny tej kompromitacji ratusza, Adam Bodnar dodaje:
Niestety, nie tylko globalna kwota zadłużenia w skali całego miasta jest bardzo wysoka, ale zadłużenie poszczególnych dłużników jest alarmujące i wynosi średnio kilka/kilkanaście a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, co w większości przypadków powoduje brak możliwości samodzielnego wyjścia z zadłużenia. W takich sytuacjach rozwiązania nie przyniosą programy „oddłużeniowe”, przewidujące umorzenie zadłużenia po spłacie ok. 30 % długu w krótkim czasie.
Tym samym, w imię sprawiedliwości dla setek tysięcy sztucznie zadłużonych lokatorów, RPO wzmacnia postulaty naprawcze, które z całą stanowczością wysuwał ruch lokatorski. Należy:
- natychmiast unieważnić politycznie wywołane zadłużenie
- zwrócić lokatorom bezprawnie zagarnięte spłaty fikcyjnych długów
- wycofać podwyżki czynszów do okresu sprzed anty-społecznego Programu w 2008 r.
- zawiesić wszelkie eksmisje z mieszkań komunalnych i socjalnych do czasu opracowania i wdrożenia sprawiedliwej polityki mieszkaniowej, przy udziale organizacji lokatorskich
Ponadto, w ramach procesu reprywatyzacji ponad 40 tysięcy lokatorów wbrew swojej woli zostało przeniesionych z zasobu komunalnego w ręce prywatne. Osoby te w momencie prywatyzacji posiadały ważne umowy najmu z m.st. Warszawą i nigdy nie wyraziły zgody na zerwanie umów na mieszkanie komunalne. W wyniku wymuszonego przejęcia ich mieszkań, lokatorzy ci zostali systematycznie objęci drastycznymi podwyżkami czynszów, a w celu ich spłaty lub eksmisji niekiedy stosowano wobec nich praktyki fizycznego i psychicznego nękania. Efektem reprywatyzacji są także założenia Wieloletniego Programu Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym m.st. Warszawy na lata 2013-17, zgodnie z którymi zasób mieszkaniowy miał planowo skurczyć się o 4,8 tysięcy lokali. Tym samym, zamiast walczyć z wysokimi cenami mieszkań i spekulacją na rynku, ratusz znów programowo skazał mieszkańców na eksmisje bądź wieloletnie kredyty mieszkaniowe (podobnie zresztą do władz innych miast). Dla kontrastu, przypomnijmy, że już dziś np. w Wiedniu, który realizuje postulaty lokatorskie i zwiększa zasób komunalny aby aktywnie zmagać się ze spekulacją, cena za mieszkanie jest niższa niż w Warszawie.
Sprawiedliwość naprawcza nakazuje, aby wymuszenie, jakie zastosowano wobec tysięcy przejętych lokatorów, zostało usunięte. Należy niezwłocznie umożliwić im powrót do mieszkania o charakterze komunalnym i stworzyć publiczny fundusz pomocowy na rzecz spłaty ich zadłużenia w wyniku wymuszonej prywatyzacji.
Te kroki naprawcze wymagają odtworzenia i poszerzenia zasobu komunalnego poprzez:
- unieważnienie bezprawnych przejęć
- gruntowne zwiększenie nakładów na mieszkania
- zrywanie umów o użytkowanie wieczyste z właścicielami, którzy dopuścili się użytkowania niezgodnego z przeznaczeniem. Miasto ma obowiązek odzyskać w ten sposób kamienice „czyszczone”, podpalane, w których doszło do odcinania mediów i innych prób nękania lokatorów. (władze dotąd wykorzystywały ten instrument jedynie wobec miejskich zabytków niszczonych po reprywatyzacji, ale już nie zamieszkanych kamienic – tak jakby ludzkie życie warszawskich lokatorów nie było częścią „dziedzictwa stołecznej kultury”).
Ustawa reprywatyzacyjna PO kolejną krzywdą wyrządzoną lokatorom
Dziś, po ponad dekadzie konsekwentnej polityki krzywdzenia setek tysięcy lokatorów, władze PO mówią o tak zwanej dużej ustawie reprywatyzacyjnej, która zakłada wypłaty „odszkodowań” dla… „spadkobierców”, w wysokości około 10% wartości utraconego mienia. Plan ten opiera się na dwóch przesłankach. Po pierwsze, władze miasta, a także wiele innych partii w Polsce, uważają, że powinny ponosić większą odpowiedzialność za krzywdy wyrządzone w poprzednim ustroju niż w okresie, gdy same zasiadają w sejmie i stanowią prawo. Po drugie, różne partie i media starają się obecnie wykreować opozycję pomiędzy „dziką reprywatyzacją”, reprezentowaną przez handlarzy, czyścicieli, kuratorów, oraz reprywatyzacją sprawiedliwą, która należy się „prawdziwym spadkobiercom”. Pomijając fakt co się w istocie należy z kamienic zawsze po wojnie oddłużonych, często odbudowanych i czasem spłaconych, trzeba tu zwrócić uwagę na fundamentalną manipulację. Otóż nie tylko spadkobiercy, podążając za łatwym zyskiem, nierzadko kontynuują najgorsze tradycje czyścicieli kamienic, ale przede wszystkim wielu spośród najbardziej znanych czyścicieli i zawodowych handlarzy wykonuje swój fach formalnie jako „pełnomocnicy właściciela”, lub kupuje od właściciela nieruchomość za 5% ceny w zamian za swój „wkład” w jej prędkie odzyskanie. Wieloletnia radna warszawska i członkini PO, Julia Pitera, zauważa w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z 25. sierpnia 2016 r., że:
Od 1994 do 2002 roku oddano 805 nieruchomości. Mechanizm był ten sam, tylko nie było kuratorów. Bardzo często tak wyglądało, że adwokaci, którzy zajmowali się daną sprawą, na końcu te kamienice kupowali. To jest mechanizm stały. Tamci prawnicy się zestarzeli, nadeszło nowe pokolenie.
Nie istnieje zatem nic takiego jak „sprawiedliwa reprywatyzacja”. Politycy i media, które wołają dziś o taki proces, zachowują się tak, jakby bronili pańszczyzny wskazując na to, że chłop zawsze może trafić na „dobrego pana”. Ustawa reprywatyzacyjna o jakiej się dziś dyskutuje, mogłaby spełnić swą rolę 10-20 lat temu, zanim doszło do tak szeroko zakrojonej grabieży, dokonywanej zresztą w ramach zadośćuczynienia za złe traktowanie 70 lat temu. Nie pozwolimy, aby choć złotówka więcej wypłynęła z publicznego budżetu w imię poprawy losu „ofiar dawnych krzywd” – najwyższy czas aby władze naprawiły krzywdy współczesne, za które one same odpowiadają. Zamiast poświęcać kolejne lata na nieudolne „cywilizowanie reprywatyzacji” poprzez ustawy, czas zmierzyć się z palącą potrzebą ustawy i zabezpieczenia funduszy, które będą mogły choć reperować szkody wynikłe z wieloletniej reprywatyzacji.
Pamiętajmy, że skala tych współczesnych szkód wychodzi daleko poza krzywdy wobec lokatorów. Motywowana warszawską reprywatyzacją i roszczeniami finansowymi polityka „bail-out dla bogatych” forsowała cięcia, wymierzone były w najważniejsze potrzeby mieszkańców. . Wszystkie zyski z zaciskania pasa szły na zasypanie dziury reprywatyzacyjnej. Logika powszechnego dotowania nielicznych wyszła także poza obręb Warszawy: w 2014 roku ratusz przekonał rząd PO, aby uruchomił strumień pieniędzy z krajowego budżetu w celu dofinansowania garstki elity. Przez dwa lata udało się wypłacić w ten sposób 400 milionów złotych – równowartość kwoty, jaką rząd kieruje do wszystkich samorządów na budownictwo mieszkań komunalnych w całym kraju. Tak jak niegdyś „cały naród budował stolicę”, tak po jej odbudowaniu cały naród zbudował fortuny nielicznych.
Podsumowując, zamiast szykować się na ustawowe uruchomienie kolejnej publicznej zrzutki na warszawskich dziedziców, ratusz i rząd musi zwrócić 1 miliard 400 milionów złotych, które zostały zagrabione mieszkańcom, wycofać się z podwyżek i cięć oraz uruchomić fundusz pomocowy dla poszkodowanych.
Prawdziwa sprawiedliwość to nie żadne ukaranie 'zgniłych jabłek w dobrze działającym systemie’, tylko naprawa systemowo wyrządzonych szkód na skalę nie samej Warszawy, ale całego kraju. Odnośnie kwestii reprywatyzacji, zgadzamy zatem się na jeden tylko, sprawiedliwy zwrot: gruntowny zwrot w stronę społecznej polityki mieszkaniowej w Warszawie i całej Polsce.
Kolektyw Syrena, 2.09.2016
syrena@autistici.org