Ponad granicami! Ukraińcy w Polsce w ramach programu pracy tymczasowej dla migrantów

SAM_1324

Reklama zachęcająca do emigracji do Polski w metrze w Charkowie

W systemie wolnorynkowym, towary i usługi mogą swobodnie przekraczać granice. Kiedy jednak chodzi o przemieszczanie się pracowników, to biznes zarzuca swoje „wolnościowe” ideały i wykorzystuje państwo, aby narzucać sztywne regulacje rynku pracy. Państwa określają status pobytu, budują mury i obozy dla uchodźców, podsycają szowinizm narodowy i sięgają po inne sposoby dzielenia ludzi. Dla szefów i polityków największym zagrożeniem są pracownicy walczący o swoją godność niezależnie od swojej narodowości. Dążą więc do rozbijania ich siły poprzez tworzenie podziałów, wykorzystując przy tym różnice narodowe. W Polsce służy temu między innymi rządowy program pracy tymczasowej dla migrantów. Między styczniem a wrześniem 2015 r., czyli w szczytowym okresie zeszłorocznej nagonki na migrantów, polscy przedsiębiorcy, a w szczególności agencje pośrednictwa pracy, złożyli 410 808 wniosków o pozwolenie na tymczasowe zatrudnienie migrantów zarobkowych, głównie z Ukrainy[i].

Program pracy tymczasowej dla migrantów, uruchomiony przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej dzięki ustawom z lat 2006-2011, powstał na zapotrzebowanie biznesu, który domagał się dostępu do taniej migranckiej siły roboczej ze wschodu i południa. Od 2007 r. program objął kilkaset tysięcy migrantów zarobkowych z Białorusi, Rosji, Ukrainy, Mołdawii i Gruzji[ii]. Podstawą pozwolenia na pracę w ramach programu jest oświadczenie składane przez polską firmę w urzędzie pracy o zamiarze zatrudnienia cudzoziemcy. Na jego podstawie migrant uzyskuje wizę w konsulacie RP w swoim ojczystym kraju, pozwalającą na pobyt przez (maksymalnie) 180 dni w Polsce. Wizę można wykorzystać w ciągu 12 miesięcy. W tym trybie uproszczonego zatrudnienia nie ma konieczności uzyskania osobnego zezwolenia na pracę. Spośród oświadczeń złożonych w warszawskim Urzędzie Pracy w pierwszym półroczu 2015 r. (54 634 oświadczeń) 96,7% stanowiły zgłoszenia pracowników z Ukrainy, co jest przejawem ogólnokrajowej tendencji.

Praca na czarno i długi

Migranci zatrudniani na warunkach tymczasowych są pod pewnymi względami bardziej atrakcyjni dla przedsiębiorców niż lokalna siła robocza. Po pierwsze zatrudnieni są oni na czas określony, po drugie ich czas pobytu w kraju również jest określony. Ponadto program pracy „na oświadczenie” zakłada, że szefowie bez żadnych konsekwencji mogą przerwać umowę z pracownikami. Oni natomiast nie mają prawa zmiany pracy wedle własnej woli i nie mogą brać udziału w sporach zbiorowych czy w ramach protestu wstrzymywać się od pracy. W istocie, tymczasowym pracownikom z zagranicy nie przysługują prawa związane z działalnością związkową. Czasowy status pobytu i wynikająca z niego konieczność powrotu do ojczyzny ułatwiają również izolowanie pracowników z zagranicy od lokalnych pracowników, utrudniając wspólne kontakty, które są podstawą walki o poprawę położenia.

Z danych warszawskiego Urzędu Pracy wynika, że większość migrantów zarobkowych z Ukrainy to mężczyźni w wieku 26-40 lat. Zarobione pieniądze wysyłają do ojczyzny, gdzie ich żony i matki utrzymują gospodarstwa domowe. Polski biznes i państwo ograniczają w ten sposób koszty opieki nad kolejnym pokoleniem pracowników, gdyż nie mają żadnych zobowiązań wobec rodzin pracowników migrantów. Ograniczają również koszty związane z zapewnieniem warunków reprodukcji siły roboczej w wymiarze codziennym. Przykładowo, nasz kolega z Ukrainy – Vasyl, z powodu 12-godzinnych zmian pracy na budowie, doznał kontuzji stopy. Ponieważ był zatrudniony na czarno, musiał opłacić swoje leczenie na Ukrainie. Kiedy doszedł do zdrowia, powrócił do Polski. Dopóki społeczne zabezpieczenia dla migrantów są świadczone tylko w ich kraju pochodzenia, to polscy szefowie nie muszą odpowiadać, chociażby za zabezpieczenie potrzeb edukacyjnych, zdrowotnych i mieszkaniowych. Wówczas sami pracownicy na własny koszt utrzymują czy polepszają swoją zdolność do pracy, dzięki której powstają zyski zagarniane przez polskich przedsiębiorców.

Ukraińcy, tacy jak Vasyl, dosłownie budują Polskę. Według danych UP, w latach 2013 – 2015 dominującą branżą, w której poszukiwano tymczasowych pracowników migrantów, było budownictwo. Nie bez znaczenia jest fakt, że branża ta jest jedną z najmniej uzwiązkowionych. Największy popyt na migrancą siłę roboczą występuje tam, gdzie pracownicy mają najsłabszą siłę w starciu z tymi, którzy ich zatrudniają. Tym samym szefowie, posiadając dostęp do licznej grupy pracowników pozbawionych podstawowej ochrony, mają wolną rękę pod względem narzucania warunków pracy i płacy. Sytuacja ta sprzyja pogorszeniu położenia ogółu pracowników, niezależnie od tego czy są Polakami czy też Ukraińcami. Sprzyja to również narastaniu pomiędzy obiema grupami wrogości na tle narodowościowym, która często jest wzmacniana przez szefostwo i polityków.

Globalny łańcuch wyzysku migrantów

Program pracy tymczasowej dla migrantów umożliwia również osiąganie zysków przez wszelkiego rodzaju pośredników. Wśród podmiotów składających oświadczenia w Urzędach Pracy przodują agencje pracy. Niektóre z w 2015 r. złożyły nawet tysiąc oświadczeń. Ciężko jednak znaleźć migranta pracującego w zakładzie, który wydał mu oświadczenie. Relacje ukraińskich pracowników potwierdzają, że po przyjeździe do Polski najczęściej są zatrudniani na czarno w innym miejscu, niż to wskazane w ich oświadczeniu. Często zdarza się, że agencje pobierają opłaty od migrantów za każdy etap procesu legalizacji ich pobytu i zatrudnienia, poczynając od samego oświadczenia (250 – 400 zł), do zabezpieczenia miejsca w kolejce o wizę w konsulacie RP (200 zł), po łóżko w hostelu pracowniczym należącym do agencji (ok. 450 zł miesięcznie w Warszawie, w pokoju sześcioosobowym). Po czym oferują im pracę w innym, niż wcześniej wskazany, zakładzie. Przy bieżących płacach (wg. danych UP, średnia miesięczna płaca brutto Ukraińców w 2014 r. wynosiła 1 685 zł), wszystkie te opłaty nierzadko wprowadzają ludzi w stan zadłużenia, zmuszając ich w pierwszej kolejności do odpracowywania agencyjnych długów. Póki agencja lub nowy pracodawca nie zgodzą się złożyć wniosku o zezwolenie na pracę lub nowego oświadczenia (co wiąże się z ponownymi kosztami), migranci pracują bez odpowiednich dokumentów jako „nielegalni” pracownicy, co – przy wykryciu – może prowadzić do ich deportacji. Nie zmienia to faktu, że co sześć miesięcy trzeba opłacić obowiązkowy wyjazd z Polski, a powrót wiąże się z ponownym rozpoczęciem i opłaceniem całego procesu. Pracownicy z Ukrainy twierdzą, że na przyjazd do pracy w Polsce wydają co najmniej dwie miesięczne pensje. Nierzadko zaciągają oni kredyt, lub zapożyczają się u krewnych.

1 stycznia 2016 r. na Ukrainie weszła w życie umowa DCFTA (o pogłębionej i całościowej strefie wolnego handlu z UE). W tym układzie, Polska stanowi strefę buforową pomiędzy największym rynkiem w regionie a Ukrainą, co nasuwa analogię z NAFTA (umową o wolnym handlu między Stanami Zjednoczonymi, Kanadą i Meksykiem), w konsekwencji której strefą buforową stał się północny Meksyk. Wprowadzona w życie w 1994 r., NAFTA nie zawiera gwarancji swobody działalności związków zawodowych, nie określa minimalnego poziomu płac lub gwarancji dla wysiedlonych pracowników. W rezultacie tej umowy siła robocza we wszystkich trzech krajach członkowskich doświadczyła spadków płac, podczas gdy równocześnie nastąpił poważny wzrost zysków korporacji (w 1997 r. do 300 proc. )[iii]. NAFTA spowodowała, że Stany zjednoczone praktycznie uzależniły od siebie cały handel Meksyku. Przykładowo otwarcie go na amerykańską kukurydzę, zrujnowało lokalnych producentów. W latach 1994 – 2004 ponad 1,3 mln drobnych gospodarstw rolnych zbankrutowało z powodu importu amerykańskiego ziarna. Szacunki wskazują, że w najbliższych dekadach z powodu NAFTA, aż 15 mln rolników będzie zmuszonych opuścić swoje gospodarstwa. Większość z nich będzie zmuszona szukać pracy na północy Meksyku. Zmiany związane z NAFTA były przyczyną wybuchu powstania Zapatystów na południu Meksyku w 1994 r[iv].

Wysuwając wnioski z powyższych doświadczeń, można przewidywać, że umowa DCFTA doprowadzi do opuszczenia przez wielu Ukraińców swoich gospodarstw rolnych i skaże ich na emigrację zarobkową również do naszego kraju. W czasie niespełna dekady, polski program pracy tymczasowej dla migrantów, doprowadził do powstania czegoś na kształt systemu kastowego, w którym ukraińscy migranci znajdują się na samym dole drabiny pracowniczej. Na budowach, w zakładach przetwórstwa mięsnego czy w warszawskich biurach i apartamentach – wszędzie migranci pracują na gorszych warunkach niż Polacy. Z roku na rok problem migracji narasta. W połowie stycznia bieżącego roku grupa polskich szowinistów zaatakowała hotel robotniczy w Kutnie. Pobiła grupę ukraińskich pracowników, a Ukrainki obrzuciła kamieniami, na ścianach hotelu napisała „Polska dla Polaków”. Znamiennie, że podobnych ataków nie doświadczają szefowie zakładu w okolicznej specjalnej strefie ekonomicznej, którzy zatrudnili zaatakowanych pracowników za połowę stawki, powodując tym samym pogorszenie warunków pracy wszystkich niezależnie od obywatelstwa. Za niskie płace i złe warunki pracy odpowiadają szefowie, a nie migranci zarobkowi, którzy tak jak polscy pracownicy, żeby przeżyć, muszą codziennie walczyć z wyzyskiem.

 

Maria Burza

Kolektyw Syrena

 

 

[i] Ryło, Piotr. 2015. „Warszawski Rynek Pracy”, sprawozdanie z zatrudniania cudzoziemców, opracowanie dla Urzędu Pracy.

[ii] W 2014 r. w całym kraju zarejestrowanych w UP zostało 387 396 oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcy, w 2013 r. – 235 616, w 2012 r. – 243 736, a w 2011 r. – 259 777 (Ryło: 2015). Liczby przyjeżdżających pracowników wzrosły na przełomie ostatnich dwóch lat przypuszcalnie z powodu tocczącej się wojny na Ukrainie.

[iii] Chacón, Justin Akers and Davis, Mike. 2006. No One Is Illegal. Haymarket Books. Str. 115-122

[iv] Tamże.