Będziemy się bronić – wszelkimi możliwymi sposobami!

Wczoraj na Muranowie miała miejsce kolejna konfrontacja z właścicielem-czyścicielem. Tym razem poszła o krok dalej – nigdy nie rzucaliśmy słów na wiatr. Za próbę nielegalnej eksmisji właściciela-włamywacza spotkała zasłużona kara. Gdy prawo i policja chroni właścicieli i ich przemoc, my – przez nich zastraszani – musimy bronić się sami.

Na wstępie przypominamy historię z sierpnia:

http://syrena.tk/dzika-eksmisja-liberalne-ngosy-i-ludowa-sprawiedliwosc/

w której para cwaniaczków z « wielokulturowych » NGOsów zastraszała, nachodziła i w końcu na dziko eksmitowała wietnamską rodzinę. Wykorzystywali do tego nie tylko swoją przewagę ekonomiczną, ale także trudną pozycję migrantów. Wtedy stawiliśmy czoła właścicielom-czyścicielom i pomogliśmy lokatorom wrócić do domu, na którego wynajęcie mieli zresztą ważną umowę.

Kolejne próby jakie podejmowali właściciele, spotykały się z twardą reakcją. Nawet policja, początkowo chętna do pomocy w nielegalnej eksmisji, musiała uznać rację prawną lokatorów i kazała prywaciarzom wrócić z wyrokiem eksmisyjnym i komornikiem. Żadnemu z policjantów nie przyszło za to do głowy, żeby chociaż spisać właściciela i jego przydupasów, którzy miotali w koło groźby karalne i rasistowskie wyzwiska, próbując sforsować drzwi mieszkania. Gdy ta sama banda osiłków wynajęta przez właściciela próbowała z użyciem fizycznej przemocy zastraszyć lokatora wezwani na miejsce funkcjonariusze policji nie podjęli żadnych czynności wobec odpowiedzialnych za pobicie mężczyzn, mimo że ci byli obecni podczas interwencji. Szereg złamanych paragrafów – włamanie, naruszenie miru domowego, pobicie, stalking, groźby karalne – to wszystko uchodziło na sucho właścicielom. Policja ignorowała skargi lokatorów i aktywnie asystowała w łamaniu prawa karnego w imię prawa własności. Oczywiście ich nigdy nie spotka kara za współudział w przestępstwie, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Ta sama policja, która w żaden sposób nie reaguje na naruszanie miru domowego lokatorów, gotowa była nie raz bronić miru domowego banków czy pustostanów – pałami i bronią gładkolufową.

Ze swojej strony, poleciliśmy czyścicielom, żeby kontaktowali się z lokatorami tylko przez Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, lub kolektyw Syrena. W kontekście nachodzenia lokatorów, stalkingu i fizycznej przemocy to dość oczywisty wymóg – jednak nie chcieli go spełnić. Nadal wracali. Zawsze w nocy i zawsze w celu dokonania nielegalnej eksmisji. Mimo, że lokatorzy spłacili im dług w gotówce i domagali się, również sądownie, ustalenia konta bankowego do płatności. Z nadużycia pozycji wynajmującego, prywaciarze przeszli do zwykłego wymuszania.

Wczoraj, dotarła do nas informacja o kolejnej sytuacji – właściciele znów przyszli z zamiarem wyrzucenia lokatorów. Wkrótce po nas na miejscu pojawili się właściciele mieszkania, wykrzykując o świętym prawie własności i ubliżając lokatorom oraz działaczkom z Syreny. Gdy właścicielka podniosła rękę na lokatorkę, przekroczyła granice zwykłej pyskówki – na swoje nieszczęście. Poprosiliśmy ją stanowczo i niegrzecznie o opuszczenie bloku i zachowanie fizycznego dystansu od jej ofiar. Jej partner – rasistowski agresor, także nie miał szczęścia – chciał po prostu pomęczyć rodzinę migrantów, a trafił na wkurwione anarchistki i anarchistów. Zamiast zgarnąć parę stówek haraczu, zebrał parę bomb na ryj. Nasze negocjacje miały przenieść się przed blok, niestety markowy gaz pieprzowy uratował czyścicielom tyłek.

W tej sytuacji, licząc się ze stronniczością policji, większość osób rozpłynęła się w mroku osiedla. Zgodnie z przypuszczeniami, ekipa tajniaków, którzy ostatnie 5 razy nie reagowali na przemoc właścicieli pojawiła się natychmiast. Próbowali zastraszyć i obrażali zastanych działaczy, ale na miejscu nie było już uczestników i uczestniczek zdarzenia. Okazało się, że to my jesteśmy « awanturnikami », którzy przeszkadzają w « normalnym załatwieniu sprawy », bo « ktoś im na pewno płaci ».

W naszej ocenie, taki jest właśnie mechanizm kryminalizacji ruchu anarchistycznego. Państwo nie robi nic by chronić lokatorki, pracowników, migrantki. Wspiera wymierzoną w nas przemoc. Ewidentne łamanie prawa, uchodzi szefom, kamienicznikom i policji w biały dzień, która często nie tylko nie wyciąga konsekwencji z łamania prawa przez właścicieli, ale sama w tym łamaniu prawa uczestniczy. Tak było i w tym przypadku – nielegalna eksmisja i trzykrotne naruszenie miru domowego lokatorów odbyły się w asyście policji. Gdy jednak my, stojąc pod ścianą, rzucamy wyzwanie bierności – organizujemy się, stawiamy opór, bronimy się nawzajem – reakcja państwa jest natychmiastowa. To my stajemy się nagle « kryminalistkami » albo « terrorystami ». Wytworzone odgórnie warunki nie pozostawiają nam jednak wyboru. Nie zamierzamy tolerować terroru burżujów wobec tych najbardziej narażonych z nas. Nie po to wznosimy na manifestacjach zaciśnięte gniewem pięści. Dla nas solidarność to nie puste hasło – tylko praktyka wzajemnej samoobrony. Tak wygląda praktyczny antyfaszyzm, tak wygląda jedyna alternatywa w sytuacjach takich jak ta.

Nie damy się zastraszyć widmem kryminalizacji – sięgamy po takie środki i narzędzia po jakie musimy i nie zamierzamy stawać w pół-drogi, dając się biernie bić za słuszne sprawy. Nie łudzimy się, że aparat państwowy jest tu dla naszego bezpieczeństwa – dla tego apelujemy do wszystkich o wpieranie działań bezpośrednich.

Kto podnosi rękę na jedną z nas, niech liczy się z konsekwencjami!

leftism