razem…
’Razem przeciwko nacjonalizmowi’ przeszłyśmy 8 listopada ulicami Warszawy. Choć nie było tysięcy i dla nacjonalistów wszelkiej maści jest to powód do zadowolenia, nas to nie zraża. Choć od lewicy po prawicę toczą się dyskusje co było 'okay’ a co już nie, dla nas demonstracja ta stała się forum wyrażenia całego spektrum krytyki nacjonalizmu, faszyzmu oraz kapitalistycznego gruntu, z którego wyrastają. Choć dla policji najistotniejszym było brutalne zatrzymanie naszego kolegi, to nie zdziwiło nas to bo reglamentowana przez państwo opresja towarzyszy niemal codziennie wszystkim którzy stawiają realny opór- znamy ją także z autopsji.Choć dla dużej części mediów temat naszej obecności na ulicach nie był na tyle atrakcyjny aby poświęcić mu więcej uwagi, my już dawno przestałyśmy przeglądać się w zwierciadle szklanego ekranu, skupiając się na codziennej, oddolnej pracy będącej wyrazem naszego antyfaszyzmu.
8 listopada zdecydowanie pokazałyśmy dla jak wielu z nas to państwo, ta władza, ten system i to społeczeństwo nie ma do zaoferowania nic ponad umowy śmieciowe, pracę za głodowe wynagrodzenie do 67 roku życia jako luksus, opresję kobiet i osób nieheteronormatywnych w imię moralności katolickiej, dziką reprywatyzację dla lokatorek często wznoszących to miasto z gruzów czy brak szans z zamkniętymi ośrodkami włącznie dla nielegitymujących się polskim paszportem. Wiemy też jak dużo czeka nas jeszcze pracy aby uczestniczenie w kontestowaniu rzeczywistości nie wiązało się z zagrożeniem ze strony faszyzujących bojówek, co miało miejsce i w tym roku a jest zdecydowanie na rękę decydentkom i przyklaskującym im mediom. Tak aby wszystkie z nas mogły wyjść na ulicę jeśli chcą. Zapewne dalej będziemy reprezentowane w głównym nurcie nie jako napadane i broniące się przed strukturalną przemocą, lecz jako 'druga połowa problemu’, 'druga skrajność’, symetryczna do faszyzujących bojówkarzy, równie 'niezdolna do dialogu’, właściwie chętne na przemocową konfrontację. Dzięki temu głosy centro-liberalne mogą dalej siebie przedstawiać jako zdroworozsądkową antytezę wobec chaosu i przemocy na ulicach.
Kolejne wybory nie rozwiążą żadnych z nękających coraz większą część społeczeństwa problemów. Kiedy okaże się, że narodowców program polityczny kończy się tam gdzie się zaczyna, czyli podtrzymanie kapitalistycznej nierówności po przez brak jakiejkolwiek wizji zmian i jeszcze większe represje wobec każdej 'innej’, 'lewaka’ czy 'komunistki’. Kiedy zasilą dotychczasową salonową elitę wraz z 'aktywistkami miejskimi’ zostawiając na lodzie wynoszącą ich 'armię patriotów’ i tych co jedynie raz na 4 lata myślą że mogą coś zmienić. Kiedy codzienna faszystowska przemoc urośnie do rozmiarów pożądanych przez neonazistowskie paramilitarne grupy. Kiedy wreszcie obudzimy się ze złudzeń, jako jedna z 99%, my w odpowiedzi będziemy wciąż miały pomoc wzajemną, realnie rozumianą solidarność ze wszystkimi dyskryminowanymi zaczynając od zatrzymanego brutalnie antyfaszysty oraz codzienną praktykę samoorganizacji.
Jedni przemówią jutro agresją, drudzy 16 listopada arogancją. Nam pozostaje codzienna walka, która nie zaczęła się ani nie skończyła 8 listopada.
Do zobaczenia.