Szybkie wyjaśnienie najważniejszych kwestii w punktach

  1. Decyzja o usunięciu D. z kolektywu Syrena została podjęta przez kolektyw w sposób regulaminowy, w efekcie dyskusji na otwartych plenarnych cotygodniowych spotkaniach kolektywu społecznego i przekazana bezpośrednio D. i do wiadomości wszystkim grupom warszawskim 2 tygodnie wcześniej, w tym Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Decyzja ta była transparentna wraz z datą do kiedy D. ma się wyprowadzić. W praktyce daliśmy mu jeszcze tydzień dłużej. W przekazanej decyzji była informacja o tym, że kolektyw jest w stanie zaoferować D. wszelką pomoc w przeprowadzce i znalezieniu mieszkania. Wiedzieliśmy, że nie skończy na bruku. Żaden z tych kolektywów (w tym WSL) nie wyraził sprzeciwu wobec tej decyzji.
  2. Kilka dni przed wyegzekwowaniem tej decyzji prosiliśmy różne osoby z postronnych kolektywów, żeby pełniły rolę zewnętrznych obserwatorów i zadały o to, żeby proces był zabezpieczony w pokojowym przebiegu zarówno dla nas jak i dla D.
  3. Sam proces wyprowadzenia D. był przemyślany tak, żeby zminimalizować ryzyko konfrontacji. Liczyliśmy się oczywiście z tym, że D. może zachować się agresywnie. Dlatego zamiast wchodzić wszyscy do jego pokoju, wysłaliśmy 3 osoby żeby na spokojnie z nim porozmawiały. Od razu D. zachowywał się w sposób bardzo agresywny. W momencie, gdy uderzył z łokcia w twarz negocjatorkę, weszło więcej osób, które go uspokoiły w możliwie najmniej przemocowy sposób. Nikt z nas nie miał kominiarek ani żadnego sprzętu. Nikt nie zakładał D. worka na głowę, co za absurd! Wobec D. nie została zastosowana żadna przemoc, poza przytrzymywaniem za ręce, bo dalej rzucał się na osoby. Groził, że popodrzyna wszystkim gardła. Mimo tego wszystkiego po uspokojeniu go zostało mu zaoferowane, żeby się mógł spakować i zabrać swoje rzeczy. Gdy odmówił, dano mu buty i kurtkę. Jego partnerka (która nigdy nie była w kolektywie Syreny i formalnie nigdy nie mieszkała w Syrenie, pomieszkiwała tam jako jego partnerka) dostała tyle czasu ile potrzebuje, żeby się przebrać z domowych ciuchów i zabrać swoje rzeczy. Wszystkie rzeczy D. zostały mu spakowane i przekazane za bramę tak, że nie zginęła ani jedna skarpetka.
  4. W tej sytuacji brał udział kolektyw Syreny, w tym osoby z wielu grup i kolektywów (głównie warszawskich, ale też z Wrocławia).
    Pod naszym oświadczeniem podpisały się m.in takie grupy jak Społeczny Kolektyw Syrena, Aborcyjny Dream Team, Codziennik Feministyczny, Feministyczna Organizacja Rewolucyjnego Klikania, Grupa Nieustającej Pomocy, Kolektyw Dzień Po, Kolektyw Światłoczułość, Kolektyw Meduza, Nowy Byt Feministyczny, Wiktoria z Inicjatywy 8 marca , Porozumienie Kobiet 8 Marca, Sambrokato, Sex Work Polska, Skłot Samowolka, Warszawska Formacja Anarchistyczna, Anarchistyczny Czarny Krzyż Wrocław, Antyfaszystowski Przemyśl, Marsz dla Bezpiecznej Aborcji i Warszawa dla Rojavy.
    Osoby z kolektywu Przychodnia i Rozbrat nie były świadkami tej sytuacji, znają ją JEDYNIE z relacji D. Dlatego nie mamy do czynienia z relacją „dwóch stron”. To są relacje wielu grup i kolektywów od miesięcy zaangażowanych w rozwiązanie tego konfliktu oraz relację jednego sprawcy przemocy i jego partnerki. To, że kolektywy Rozbrat i Przychodnia Skłot przyjmują narrację sprawcy przemocy ignorując wszystkie inne głosy działaczek i działaczy jest dowodem na to, że nie interesuje ich jak było naprawdę. Nie obchodzi ich nawet D. To jest czysty antyfeministyczny backlash.
  5.  Sytuacja konfliktu i przemocy trwała od bardzo dawna. Wiedziały o tym wszystkie kolektywy skłoterskie w całej Polsce i w Warszawie od wielu miesięcy. Po tym, gdy w sierpniu D. dusił i kopnął w głowę dwóch członków kolektywu, a gdy inne osoby próbowały interweniować, wyciągnął na nie nóż, prosiliśmy o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji wiele grup. Akty przemocy ze strony D. nie były kwestionowane – on sam przyznawał się do tego otwarcie.
  6.  Zanim zdecydowaliśmy o usunięciu D. z kolektywu podjęliśmy wielomiesięczne próby mediacji, procesu naprawczego. Bezskutecznie.
  7. Mimo wielu miesięcy trwającej przemocy nie nagłaśnialiśmy sprawy publicznie. Prosiliśmy o wsparcie wiele grup i kolektywów. Wiele z nich zaangażowało się w proces rozwiązywania tej sytuacji, część olała sprawę każąc nam ją załatwić we własnym gronie. Zamiast drogi call-outu (publicznego komunikatu o przemocy) obraliśmy drogę call-inu (komunikatu do wewnątrz „środowiska”), licząc że uda się rozwiązać tą sprawę przy udziale samego „środowiska”. Moment, w którym upubliczniliśmy tę sytuację, była 3-cia godzina szturmowania naszego budynku przez kolektyw Przychodnia i ich ekipę. W tym samym momencie, w którym leciały w nas butelki, kamienie, cegły, gaz, petardy. Cegły wpadały nam do środka, na łóżka, stoły. Poszło większość szyb. Zaczęli piłować diaxą drzwi. Było coraz więcej rannych osób, jedna z nich ma pękniętą czaszkę. Musiałyśmy uciekać pod gradem kamieni ze swojego domu. Z tego domu, który przez 10 lat odremontowywałyśmy i uczyniłyśmy z niego jeden z ważniejszych ośrodków antykapitalistycznych na mapie miasta. Z rozbitymi głowami uciekałyśmy po tym, jak powiedziałyśmy DOŚĆ wielomiesięcznej przemocy wobec nas.
  8. W efekcie szturmu z Syreny wyrzucono wszystkie kobiety i osoby niemęskie, które działały w Syrenie. Były to osoby stanowiące pion polityczny grupy – aktywistki od lat prowadzące działalność polityczną miejsca. Wśród nich były osoby, które zakładały Syrenę i takie, które mieszkały i działały tam przez wiele lat. Są wśród nich osoby z grup queerowych, klimatycznych, migranckich oraz wieloletnie działaczki lokatorskie i pracownicze. Ten podział na queerowy i socjalny pion Syreny jest sztucznie narzucony i kłamliwy. Syrena od zawsze łączyła wszystkie te wymiary walk społecznych. Dzień przed wyrzuceniem nas w domu byłyśmy w kontakcie z WSLem, bo załatwialiśmy im fundusze na remont ich lokalu, który chcieliśmy im przygotować, lol. Wiele lat brałyśmy aktywny udział w ruchu lokatorskim.
  9. W budynku po Syrenie zostało z dawnego kolektywu obecnie 6 mężczyzn. Mamy wyroki za bicie się na blokadach eksmisji za osoby, które zostały teraz w Syrenie. Zabawne.
  10. Wolność od przemocy w miejscu zamieszkania nie jest fanaberią. Jest postulatem ruchów lokatorskich od lat. Usunięcie osoby stosującej przemoc jest też jednym z kluczowych postulatów Socjalnego Kongresu Kobiet, opracowanego przez warszawski i wielkopolski WSL:
    „18. Wprowadzenie regulacji dotyczących przemocy w rodzinie, polegających na tym, iż to sprawca przemocy zobowiązany jest do opuszczenia mieszkania. Dotychczasowe formy ochrony ofiar przemocy nie są wystarczające pod względem ochrony praw lokatorskich. Niejednokrotnie to ofiary przemocy są zmuszone do opuszczenia mieszkania i wielomiesięcznego lub wieloletniego oczekiwania na zapadnięcie wyroków sądowych i na możliwość ubiegania się o pomoc mieszkaniową.”
    Brałyśmy udział w tym Kongresie. Cyniczne używanie argumentów ochrony praw lokatorów w obronie sprawców przemocy jest potwarzą w stronę wieloletnich walk lokatorskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *