Muzeum → dyskoteka → buldożery/wieżowiec? NIE MA MOWY

wystawa barykada
Jednym z podstawowych celów wystawy „Spór o odbudowę” było rzucenie światła na zupełnie nieracjonalny plan władz miasta dot. zburzenia zespołu szkół przy Emilii Plater pod budowę wieżowca i potępienie decyzji o wysiedleniu dzieci z budynku. Na Śródmieściu sto szkół wciąż zagrożonych jest reprywatyzacją i wysiedleniem. Ratusz twierdzi, że „musi je oddawać, takie jest prawo”. Tymczasem teren „Hoffmanowej” jest wolny od roszczeń – zniesienie jego publicznej funkcji pod elitarny drapacz chmur wynika po prostu z woli władz.

Trzy dni po otwarciu wystawy, warszawskie media doniosły o tragedii w zespole szkół przy Hożej 88, do którego „przekwaterowano” kilkaset wysiedlonych uczniów: oto podczas zajęć zemdlały ponad dwa tuziny dzieci z braku wystarczającej ilości tlenu na sali – obciążone wentylatory nie dotrzymały kroku „śmiałym” decyzjom władz.

Dramat wysiedlonych i stłoczonych uczniów oburza tym bardziej, że gorliwość władz w tworzeniu miejsca dla biznesu kosztem publicznym wychodzi daleko poza realne możliwości wchłonięcia tych miejsc przez ową klasę. Gdy bowiem dzieciom brakuje już nawet powietrza, Warszawa bije rekordy w… liczbie pustostanów biurowych. Stolica posiada ponad 660 tys. m2 pustej powierzchni biznesowej – więcej niż wynosi ogół wszystkich biurowców w Krakowie, drugim największym zagłębiu tego biznesu w Polsce. W najbliższych latach mają powstać kolejne bryły. Jak matki zemdlałych uczniów mają odebrać zachwyt reporterów pewnych mediów biznesowych: „w Warszawie powstało już tak dużo nowych biurowców, że ich właścicielom nie udaje je się zapełnić. Tymczasem wciąż powstają kolejne. Przedsiębiorcy szukający biura mogą zacierać ręce”. Jak przyjąć „gorzką” refleksję reporterów Forsal.pl: „Deweloperzy przesadzili z biurami”

Dotąd twarda rzeczywistość nie zmieniła fatalnej decyzji ratusza. Włodarze miasta kompletnie nie biorą do wiadomości także głosów krytyki swojego idiotycznego planu, jakie słychać w recenzjach wystawy „Spór o odbudowę” w miejscu opuszczonej szkoły. Ukazaliśmy w niej ogromny wysiłek, jaki towarzyszył wyniesieniu miasta z ruin. Pragnęliśmy wskazać, że ta wyrugowana historia miasta, której towarzyszy dziś rugowanie lokatorów-uczestników odbudowy, jest dużo ciekawsza niż pogrążone w kompleksach, kolonialne wizje naszej elity, wdrażane z ogromną szkodą dla rzeczywistości. Możemy być dumni z jedynego powstania, które w istocie się Warszawie udało: powstania z gruzów. Podążanie za kompleksem wobec Wielkiego Brata, mitem, chorą wizją warszawskiego Nowego Jorku, kończy się po prostu dramatem tego miasta.

Jako współtwórcy tej wystawy, zauważyliśmy że władze miasta nie tylko nie wyciągnęły żadnych wniosków z krytyki ich poczynań, ale wręcz traktują nas jako użytecznych idiotów, zwykłą maskaradę mającą polepszyć aurę przed ostatecznym zburzeniem szkoły, ba – pomóc nagłośnić istnienie smacznego kąska do zakupu.

Wyrachowane w swoich pomysłach władze zdecydowały: po muzeum będzie klub dyskotekowy, po klubie będą buldożery. Z tej perspektywy, artyści mogą budować swoją „radykalną tożsamość”, zbierać recenzje o „najbardziej politycznej wystawie”, „krytycznym podejściu” itp., ale koniec końców w świetle przyszłego losu tej szkoły wystawa w tym kształcie przestała się różnić się od zwykłego „umcy-umcy” – nie zmienia decyzji władz, a jest narzędziem gentryfikacji. Zabiera nam się z oczu fundamentalny problem miasta, w zamian proponując karykaturę w postaci „tymczasowej aktywizacji pustostanu”. Artyści, zwani klasą kreatywną, stają się w ten sposób sojusznikami planów w duchu Bartelskiego: bardzo kreatywnego stylu przemiany „z przaśnego w nowoczesne”.

Oto ilustracja sprowadzenia artysty do karykatury według schematu promowanego nawet przez „ruchy miejskie”: Wiosną 2013 roku poznański Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych podjął decyzję, by pustostany oddać w użytkowanie artystom. Prowadzona w miejskich lokalach działalność musi służyć mieszkańcom, być dla nich użyteczna i dostępna, zaś w przypadku, gdy znajdzie się komercyjny najemca, artysta w umówionym czasie lokal mu odda, wyprowadzając się.

Na nic nam metka „postępowych artystów”. Nie możemy dopuścić do wdrożenia planów zakompleksionych imbecyli, którzy w zamian za chorą wizję handlują zdrowiem uczniów i jakością życia większości ludzi w tym mieście. Pod ich ciężkim wpływem krytyczna sztuka staje się swoim zaprzeczeniem.

Stało się ewidentne, że obecny na wystawie „Spór o odbudowę”, krytyczny potencjał sztuki, wraz ze swoim zapleczem instytucjonalnym, nie przełożył się na faktyczną, materialną zmianę fatalnej decyzji. Doszliśmy do granicy sprawczości formalnych działań na tak wyznaczonym polu.

Uważamy, że w świetle takiej podległości sztuki wobec kapitału, może ona uratować swój sens tylko jeśli przełamie swoją, jakkolwiek radykalną, tożsamość i wyjdzie na inne, sprawcze pole działania czerpiąc inspirację z historii Warszawy. W 1945 roku architekci, literaci i artyści stawali się robotnikami i w czynie społecznym aktywnie uczestniczyli w Powstaniu z Gruzów. Dziś, na miejscu tej szkoły przeznaczonej do zburzenia, przebiega linia frontu tego samego powstania.

W obecnej sytuacji absolutnego podporządkowania wystawy celom elity, dzieła sztuki mają dla nas sens tylko wtedy, gdy przydają się w tworzeniu barykady przeciw burzycielom miasta. Niech ta barykada rośnie, niech tworzą ją sąsiedzi – lokatorzy przejmowanych kamienic, pracownicy chodzący tędy do pracy – wszyscy mieszkańcy tego miasta. Artyści, architekci, kuratorzy, niech wyjdą poza narzucone granice swoich tożsamości, albo niech popadną w zapomnienie. Niech budują barykadę i bronią szkoły. To graniczna forma sztuki: sztuka okupacji.

Apelujemy do władz miasta: nie chcemy tutaj żadnego klubu-dyskoteki ani żadnego wieżowca. Wysiedleni uczniowie powinni natychmiast wrócić do zespołu szkół przy Emilii Plater 29. Za apelem idzie czyn – „czyn społeczny”.
Co z tego, że niezgodnie z wolą władz – zgodnie z wolą przetrwania tego miasta.

Ta wystawa ma sens tylko wtedy, gdy się ją tutaj wystawi, na barykady. Zapraszamy wszystkich do ciągłego odtwarzania barykady i innych form oporu wobec zburzenia szkoły!

Jeśli władze same nie zmienią swoich planów, tym gorzej dla władz. Bartelski już się przesiadł na tramwaje. Nie oddamy szkoły.

Podpisano:
Kolektyw Syrena
Tomasz Fudala, Szymon Maliborski (kuratorzy wystawy)