Komentarz wobec oświadczenia przedstawicieli władz Warszawy

Poniżej zamieszczamy komentarz wobec oświadczenia pana wice-prezydenta Michała Olszewskiego oraz burmistrza dzielnicy Śródmieście, Wojciecha Bartelskiego (pełne oświadczenie autorów tutaj).

mżGsr (mimo że Gdynia się rozbudowuje)

Warszawa to tygrys Europy, rozwija się błyskawicznie, o czym świadczą kolejne szklane domy. Nie dopisuje tylko lud, przecierający oczy ze zdumienia, że skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?! Prezydent i burmistrz twierdzą, że miasto nastawione jest na partnerską dyskusję, a problemy małych lokali użytkowych nie wynikają z polityki miasta. Warto by dostrzegli , że tak zwana polityka miasta to właśnie negocjowanie takich warunków, w których nawet małe punkty usługowe są w stanie funkcjonować, a mieszkańcy dzielnicy nie są pozbawieni dostępu do nich. Najlepszym komentarzem do rzekomej otwartości miasta na dyskusję jest sytuacja wspomnianej przez ciało prezydencko-burmistrzowskie pasmanterii. Po przeczytaniu oświadczenia pani ją prowadząca usiadła. “Proszę pana, ja nie mogę słuchać takich rzeczy, nie na moje zdrowie. Ten lokal – wcześniej spółdzielnia – to część mojego życia. Pracuję tu od 1979 roku, czyli chyba się ludziom przydaję. Ale przecież przy suwakach i sznurówkach nie obracam wielką gotówką. Po ostatniej podwyżce czynszu, do ok. 60 zł/m, żyję na granicy opłacalności. Poszłam nawet do urzędu, żeby negocjować niższą stawkę – zero dyskusji, jak pani tu nie idzie, proszę się przenieść do tańszej dzielnicy . Jak oni mogą tak w oczy, że są jakieś “partnerskie dyskusje”?! Podobnie wypowiada się krawcowa, prowadząca na rogu Wilczej i Marszałkowskiej swój zakład. “Tu jest krawiec od lat czterdziestych, teraz chcą zrobić kompleks urzędów. Nie ma gadki – wszyscy dostaliśmy wypowiedzenie umowy, jak jeden mąż”…. Te same historie wszędzie, od małych księgarni, przez domki fińskie, po stołeczne kamienice.

Olszewski i Bartelski spierają się o liczby: “na śródmieściu jest 226 pustostanów, a nie 2 tysiące jak twierdzi grupa protestująca”. Pustostanów w Śródmieściu jest więcej niż dwa tysiące, ale w istocie – miasto zarządza coraz mniejszą ich liczbą. Autorzy nie wspomnieli bowiem, że w samym 2012 roku 1920 kamienic objęto roszczeniami, z czego w Śródmieściu niemal 500 z nich ma zostać oddanych w prywatne ręce. Już wkrótce ZGN może przestać mieć czym zarządzać, zaś w sprawie nieruchomości większy głos od burmistrza Bartelskiego będą mieć Mossakowski i Stachura. Optymiści trzymają kciuki, że nowy projekt ustawy regulującej reprywatyzację nie trafi do kosza jak poprzednie cztery.

Oczywiście granica “mienie publiczne – prywatne” zatarła się już dawno w świetle skrajnie neoliberalnych reform burmistrza Bartelskiego i prezydentki Warszawy: już teraz miasto jest zarządzane jak firma, a ZGN zmienił się w Zarząd Głodem Mieszkaniowym (5 tys., rodzin czekających na przydział lokalu nawet 10 lat, w świetle 6,4 tys. pustostanów komunalnych, z których 2 tysiące już zdążyły popaść w ruinę).
Tymczasem prezydent twierdzi: “Zaistniała sytuacja jest pokazaniem braku szacunku dla rozmów partnerskich i współpracy nad wspólnym rozwiązywaniem problemów”. To, co władze nazywają “partnerskimi rozmowami”, inni podsumowują: “psy szczekają, karawana jedzie dalej”. Nie istnieje bowiem żadne “partnerstwo” – o nim moglibyśmy mówić, gdybyśmy byli równymi stronami. Jednak najważniejsze dziś projekty – jak choćby reprywatyzacja, czy program mieszkaniowy na najbliższe cztery lata – nie uwzględniają postulatów samych mieszkańców, którzy są kluczowym podmiotem w sprawie. Wspólną lokatorską analizę programu ledwo udało się odczytać przed głosowaniem na sesji rady miasta 13 grudnia, bowiem władze nakazały skrócić przemowy do 5 minut. Nie można się więc dziwić, że w ramach tzw. “rozwoju mieszkalnictwa”, liczba lokali komunalnych programowo… spadnie o niemal 4 tysiące. Przypomnijmy, że dzieje się to w momencie, gdy mieszkania w ogarniętej spekulacją i prywatyzacją Warszawie już są droższe niż w Wiedniu.

Wobec pogarszającego się stanu rzeczy, prezydent nie może się dziwić że mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce, nie czekając na negocjacje i bankowe oferty kredytów na sto lat. Wszak ratusz również, po odejściu od tzw. “partnerskich rozmów”, robi swoje.

za: www.prawodomiasta.pl

One comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *