Duża Ustawa: miliardy z kieszeni ofiar reprywatyzacji. Stanowisko WSL i Syreny
Ogłoszony dziś projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej spełnia część postulatów ogłaszanych od lat przez środowiska lokatorskie. Podstawowe osiągnięcie autorów projektu to oczywiście koniec zwrotów kamienic z lokatorami. Ponadto władze formalnie uwzględniły kluczowe fakty historyczne, które dotąd celowo pomijali beneficjenci reprywatyzacji i politycy chroniący ich interesów: wypłacone już w PRL odszkodowania dla prywatnych właścicieli, wojenne zniszczenia w całym mieście oraz niespłacone publiczne kredyty, za które przed wojną budowano prywatne kamienice.
Wszytko to mogłoby sugerować, że lokatorzy – po niemal trzech dekadach nękania i walk – w końcu mogą odetchnąć z ulgą, a władze potraktowały tę grupę społeczną podmiotowo. To istotne, bowiem reprywatyzacja w III RP przyniosła już tyle szkód społecznych, że bez wątpienia można ją nazwać największą grabieżą w powojennej historii stolicy. Tymczasem kluczowe zapisy projektu ustawy sugerują, że ofiary reprywatyzacji mają słono zapłacić za spokój. Prawdziwym podmiotem krzywd i głównym zwycięzcą ustawy w takim kształcie są potomkowie największych posiadaczy przedwojennych majątków.
Fundamentem ustawy jest oddzielenie „złej”, dzikiej” reprywatyzacji, kojarzonej z mafią, kuratorami, handlarzami roszczeń, od „słusznych” zwrotów dla „prawdziwych” spadkobierców. Wiceminister Patryk Jaki zaproponował wypłaty odszkodowań finansowych dla osób spokrewnionych w pierwszej linii z właścicielami sprzed wojny. Wysokość tych odszkodowań sięga 20 procent wartości nieruchomości z dnia nacjonalizacji (lub 25 procent w formie obligacji państwowych). Nikt nie wie ile dokładnie ma kosztować taka reprywatyzacja. Podczas konferencji prasowej Jaki oszacował ten koszt na „kilkanaście miliardów złotych”. Nawet tak duży worek pieniędzy nie zadowolił środowiska spadkobierców dawnych majątków, które już zapowiedziało, że zaskarży ustawę do trybunału w Strasburgu.
Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów domaga się jak najszybszego zakończenia dramatu reprywatyzacji. W toku jej trwania, w III RP głęboko poszkodowano bezpośrednio ponad 50 tysięcy lokatorów. Władze wbrew woli ludzi przekazały ich z rąk publicznych w prywatne, skazały na podwyżki czynszów, uporczywe nękanie i wysiedlenia. Całe rodziny zadłużono na miliony złotych, wiele osób nie przeżyło tego procesu bądź znacznie podupadło na zdrowiu. Zlikwidowano tysiące mieszkań dostępnych dla osób mniej zamożnych, likwidując zarazem alternatywę dla spekulacyjnych cen na wolnym rynku. Straciliśmy na tym wszyscy.
Równolegle do zwrotów w naturze, władze wypłacały prywaciarzom „odszkodowania”: do tej pory już ponad miliard z budżetu miasta i 400 milionów z państwowej kasy. Wypłaty „rekompensat” postawiły miasto przed widmem kryzysu finansowego i wymogły cięcia socjalne: drastyczne podwyżki czynszów w lokalach komunalnych i w transporcie publicznym, prywatyzacje publicznych przedsiębiorstw czy stołówek szkolnych.
W skrócie, na fortuny dla nielicznych zrzucili się najbiedniejsi. Według naszego stowarzyszenia, skala i głębia krzywd lokatorskich w toku reprywatyzacji w III RP znacznie przekroczyła już szkody na prywatnych właścicielach w PRL.
W takim kontekście, projekt Dużej Ustawy, który zakłada wypłaty miliardowych rekompensat dla niewielkiej grupy społecznej spadkobierców, kompletnie pomija doświadczenie i potrzeby szerokiej masy społeczeństwa. Potrzeby dorosłych dzieci dawnych właścicieli traktowane są wciąż poważniej niż sprawiedliwość społeczna. Największe kwoty otrzymać mają ci, którzy przed wojną posiadali najwięcej. Taka reprywatyzacja, czyli, jak mawiają spadkobiercy „przywracanie przedwojennego uroku”, sprowadza się do przywrócenia najgorszego fragmentu epoki międzywojnia: odtwarza i pogłębia nierówności społeczne.
WSL stanowczo sprzeciwia się kontynuacji takiego kursu. Jesteśmy pewni, że miliardy złotych przekazane w ręce najbogatszych, choć i tak nie zaspokoją ich apetytów, wymogą cięcia socjalne na skali całego kraju. Tak jak po wojnie „cały naród budował swoją stolicę”, tak dziś cały naród ma budować fortuny dla nielicznych.
Zamiast wypłat miliardów złotych dla nielicznych za krzywdy sprzed 70 lat, władze muszą uznać krzywdy reprywatyzacji wyrządzonej przez państwo w III RP, której są przedstawicielami i za którą są odpowiedzialne.
Założycielka naszego stowarzyszenia, Jola Brzeska, została zamordowana i nic nie przywróci jej życia. Wciąż można i trzeba jednak odtworzyć zredukowany zasób komunalny, oddłużyć lokatorów, przywrócić usługi publiczne zlikwidowane przez kryzys wynikły z reprywatyzacji.
Jest tylko jeden zwrot na który się zgadzamy – gruntowny zwrot w stronę potrzeb społecznych i zniesienia nierówności stworzonych przez reprywatyzację.
WSL i Syrena, 11.10.2017